Alkohol pity w tygodniu szkodzi zdrowiu

I znów północ zastała cię w środku miasta. Twoja najlepsza kumpela pozwoliła ci poznać miasto na nowo. Jeszcze przed chwilą byłeś w jakimś PUB-ie, a tam kufle, kielichy i karafki, gdzieś dalej widzisz foremki do lodu i miarki barowe, a jeszcze dalej w głębi wielokolorowe alkohole… Kilka z nich nawet już dziś spróbowałeś, a nazajutrz do pracy…

Rano nie czujesz się zbyt dobrze, masz – jakże to banalne! – kaca. Przecież wiedziałeś, że będziesz tak się czuł, wiedziałeś też, iż powinieneś konsumować jeden rodzaj alkoholu i nie mieszać pozostałych. Ale jednak wyszło jak zwykle – pomieszałeś czerwony z zielonym, niebieski z żółtym, czarny z białym… No i masz babo placek.

No tak, znalazłeś okazję, bo żona i dzieci wyjechali. Odwiedzili Cię koledzy i wyszliście na miasto, impreza się przeciągnęła. A dzisiaj, nie dość, że jesteś na kacu to jeszcze obudziłeś się i od razu zorientowałeś się, że zamiast pod swoją pościelą spałeś pod pościelą dla dzieci… No nieźle, trzeba chyba wsadzić ją do pralki, bo dzieci od razu poczują, że jakiś dziki zwierz zostawił swoje ślady (albo zamów nową, z ulubioną postacią z bajki: miękka pościel dla dzieci online).

Sięgasz pamięcią, jakie znasz bardzo dobre sposoby na syndrom dnia poprzedniego. W głowie pojawia ci się zielona żarówka, która zaraz gaśnie. Niemniej, podobnie, jak zmęczeni wędrownicy na pustyni potrzebują wody, tak i ty powinieneś napoić się porządnie. Przydałby się także sen, ale to wykluczone, bo za pół godziny wychodzisz do pracy. Znajdujesz jeszcze krople żołądkowe i szybko rozrabiasz je z wodą (sprawdź czego brakuje w Twoim barku: foremki do zamrażania lodu). Zmuszasz się do jedzenia, o to jest świetny i tragiczny pomysł. Dobry, bo organizm zaczyna pracować, a zły, bo reakcja twojego organizmu na jedzenie (pizza stara iwiczna) jest raczej podła. Mimo to wytrzymujesz.

Już przed samym wyjściem z domu słyszysz telefon. To twój szef, coś gada niezrozumiale, chyba się dość wydziera, a ty wychwytujesz tylko pojedyncze strzępy wyrazów. Oznajmiają one coś niepokojącego, coś, czego nie spodziewałeś się usłyszeć. W końcu składasz te pourywane komunikaty i zaczynają stanowić one w całość: z w o l n i o n y !

A następnie już spokojnie wyjaśnia Ci kolega z pracy, również przez telefon, że nagadałeś wczoraj wszystkim, szefowi, wiceszefowi i 99 procent działu, w którym pracujesz. Również paniom sprzątaczkom się dostało. No tak, myślisz sobie, że to już kolejna praca i znów taka prozaiczna przyczyna odejścia. A północ znów zastała cię w środku miasta…